sobota, 29 listopada 2014

Rozdział VII

*oczami Nialla*
Nie wierzę przed chwilą uderzyłem zupełnie obcego człowieka. Sam nie wiem czemu, tak jakoś wyszło... Impuls... Gdy zobaczyłem jak odnosi się do Kate miałem ochotę go zabić. Zauważyłem, że gościu wstaje i zmierza w moim kierunku. Szczerze nie bałem się go mimo tego, że był wyższy i zdecydowanie większy, jednak to ja miałem nad nim przewagę wyglądałem na szybszego i zwinniejszego, a ponadto Kate chciała ze mną rozmawiać. Zależy mu na niej, widziałem to w jego oczach. Nie jestem pewny co czuję do Kate, ale na pewno nie jest mi obojętna. Chciałbym z nią coś więcej, ale mam konkurencję, Malik i ten typ, który patrzy na mnie wzrokiem mordercy i zmierza w moim kierunku. Chciał wymierzyć mi cios, ale Kate zablokowała mu drogę, naprawdę mnie zaskoczyła.
-Nie skrzywdzisz go gnoju!-jej słowa jeszcze bardziej mnie zaskoczyły, objąłem ją ramieniem, a w oczach chłopaka zauważyłem smutek. Smutek i zazdrość, jednak jego uczucia mnie nie obchodziły, bo to ja trzymałem w objęciach największy cud świata. Po chwili przyglądania się nam wzrokiem smutnego pieska chłopak odszedł. Jego twarz i postura były mi dobrze znane, jednak nie wiem skąd i nie mogę sobie przypomnieć kto to był.


*oczami Kate*
W objęciach Nialla czuję się taka bezpieczna, wiem, że nic mi się nie stanie, gdy jest blisko. Coś do niego czuję, ale raczej bez wzajemności, bo on może mieć prawie każdą, przecież jest przystojny, wysportowany, inteligentny, lubiany. Tylko on może być podrywaczem, który zalicza i zostawia, nie wiem, jaki on jest naprawdę, bo pozory mogą mnie mylić.
-Niall, odprowadzisz mnie do domu, bo teraz nie czuję się bezpiecznie?
-Jasne, chodź to pożyczę od Liama auto, bo jeszcze idzie na wyrównawcze z matmy.
-Okey.
Poszliśmy do Liama, który siedział znudzony pod pracownią matematyczną, Niall wziął kluczyki i ruszyliśmy w kierunku szkolnego parkingu. Wsiedliśmy do pięknej, czarnej Renówki. Gdy dojechaliśmy pod dom przytuliłam Nialla i skierowałam się w kierunku drzwi. Potem poszłam na górę odrobić lekcję i się pouczyć, jeszcze przed wyjściem na mecz. Po chwili usłyszałam dźwięk wiadomości. Wzięłam telefon z pułki i moim oczom ukazała się wiadomość:
"Jak komuś na kimś zależy to nie odpuszcza, więc chyba nie raz się jeszcze zobaczymy. Harry xx"
Na szczęście na mecz pojadę z Louisem, bo inaczej no mogłabym jeszcze go spotkać po drodze.
/30 minut później/
-Kate, zbieraj się, bo zaraz jedziemy.-powiedział Louis, a ja skierowałam się w kierunku szafy. Zdecydowałam się na zwykłe dżinsy i szarą bluzę, przecież nie będę się stroić na mecz. Gdy się ubrałam poprawiłam makijaż, w którego skład jak zwykle wchodził tusz i pomadka. Włosy związałam w koka i ruszyłam na dół po drodze wrzuciłam do torby, telefon i gumy do żucia. Louis siedział znudzony przed telewizorem.
-Możemy iść.-powiedziałam i poszłam do przedpokoju założyć moje vansy, a chłopak skierował się za mną. Poszliśmy do garażu i pojechaliśmy na stadion. Był ogromny, Louis pobiegł do trenera, a ja zaczęłam szukać wzrokiem Liama, który miał ze mną oglądać i kibicować chłopakom. Gdy w końcu go zauważyłam, ruszyłam w jego kierunku. Dziwnie się czułam, wydawało mi się, że ktoś za mną idzie, jednak gdy się odwracałam nikogo nie było. Usiadłam obok Liama, a ten zaczął rozmowę:
-Czujesz coś do Nialla?
-Nie, a co?-powiedziałam ze sztucznym zdziwieniem, ale chyba zauważył, że kłamię.
-Widać, że was do siebie ciągnie. A i nie warto mnie kłamać, bo ja wiem, kiedy ktoś kłamie, a kiedy mówi prawdę.
-No, dobra. Faktycznie coś do niego czuję, ale nie jestem pewna czy to miłość.
-Wiedziałem.
-A czemu o to pytałeś?-powiedziałam, a ten zaczął się plątać w "zeznaniach"
-O patrz zaczynają grać!
Z zaciekawieniem oglądałam mecz, nie rozmawiając z Liamem. Gdy ogłosili przerwę postanowiłam iść do toalety, gdyż mój pęcherz zaczynał być pełny. Nadal czułam, że ktoś za mną idzie. Poszłam do toalety, ale wiedziałam, że ktoś wszedł za mną. Gdy wyszłam zobaczyłam wysokiego, całego wytatuowanego chłopaka, czyli Harrego, zdaje mi się, że serio nie odpuści tak szybko.
-Idź stąd, albo zacznę krzyczeć.-powiedziałam pewna siebie.
-Nie mam zamiaru, chyba przeczytałaś wiadomość.
-Przeczytałam, ale wiesz, że to jest jak nękanie, mogę spokojnie donieść na ciebie.
-Ale tego nie zrobisz, bo za bardzo ci na mnie zależy.
-Nie, nie zależy mi. Mam na ciebie wyjebane, ale chcę jeszcze popatrzeć, jak spierdalasz przed Louisem.
-Bardzo śmieszne.-powiedział sarkastycznie.-Mogę o coś zapytać?
-Ta, mam się bać?
-Nie, nie musisz. Czemu nie wierzysz mi w moją historię?
-Bo jesteś najgorszym skurwysynem jakiego znam i nie jestem w stanie ci ufać.
-A jakbym się dla ciebie zmienił, to uwierzyłabyś mi?-nagle jakby nigdy nic zrobił się wrażliwy i można powiedzieć, że romantyczny. Gdybym takiego Harrego poznała na początku, to wszystko potoczyło by się inaczej.
-Przykro mi, ale za dużo się wydarzyło.







___________________________________________

Witam was :) Oto kolejny rozdział, mam nadzieję że będzie dobry, bo dość długo go pisałam. Kolejny rozdział pojawi się we wtor

środa, 26 listopada 2014

Rozdział VI

*oczami Kate*
Diablica (tak nazywano tą nauczycielkę) krążyła po klasie, gdy nagle skierowała się w moim kierunku... Ups...
-Nowa, tak?-zapytała wyjątkowo miło.
-Tak, proszę pani.
-To co ty na to, żebym sprawdziła twoją wiedzę?
-Nie miałam czasu, żeby się pouczyć.
-Okey, ale to ostatnia taka akcja. Następnym razem nauczyć się, bo prędzej czy później padnie na ciebie.-powiedziała po czym dodała.-No to może ktoś, kto był wygadany na początku lekcji i mi przeszkadzał. Nie, nie tym razem Paynuś. Horan w tej chwili do mnie!
-Tak jest pani profesor.-powiedział drżącym głosem.


*oczami Nialla*
O kurwa! Ta dziwka wzięła mnie do odpowiedzi! Zawsze brała Liama, nie wiem co ją napadło, aby pomęczyć kogoś innego... Ugh...!
-To Horan powiedz nam jak przebiega trawienie pokarmu?
-Yyy no ten... Yyy jesz coś i to połykasz, a potem do przechodzi przez żołądek i potem przez jelita, i to ten wydalamy to co zjedliśmy.
-No to teraz zamiast iść na mecz, siadaj na dupie w domu i się ucz! 
-Dobrze, dobrze. Może gdyby pani była normalną nauczycielką, to chciałbym się uczyć!
-Nie przeginaj gówniarzu i w tej chwili do dyrektora!
-Dobrze, biegnę.-powiedziałem sarkastycznie. 
Wyszedłem z klasy, ale wcale nie miałem zamiaru iść do dyrektora, jakbym nie miał innych problemów. Zawsze muszą brać mnie do odpowiedzi, wtedy gdy kompletnie nic nie umiem. Jaki skurwysyn wymyślił szkołę?! Za jakieś 5 minut wrócę do klasy i powiem, że dyrektor mnie upomniał i mam nadzieję, że będzie po sprawie. Po 5 minutach szwendania się po korytarzach szkoły, stwierdziłem, że mogę wracać do klasy. Z lekkim sarkazmem przeprosiłem Diablice i poszedłem do ławki, gdzie siedziała Kate. Na szczęście po jakimś czasie usłyszałem dzwonek, bo szczerze miałem dość już tej suki. Gdy byliśmy na korytarzu Kate się odezwała:
-Ejj Niall, bo ja chciałabym cię przeprosić, bo przeze mnie dostałeś jedynkę.
-Nie no spoko, jedynka to nie tragedia, zresztą nie tylko oceny się liczą.
-A co jeszcze się liczy?-próbowała flirtować, ale jednak niezbyt jej to wychodzi.
-Sport, muzyka i co najważniejsze miłość.-zaakcentowałem ostatnie słowo, Kate chciała coś powiedzieć, ale po przeszkodził jej Louis:
-Kogo moje piękne oczy widzą? Horan! O i moja kuzynka...
-Witam cię Tommo!-powiedziałem i przywitałem się z nim po "męsku", Kate patrzyła na nas trochę zdezorientowana.-Jeśli nie przyjdziesz na kolejny trening Clarke cię z drużyny wyrzuci i nigdy nie będziesz mógł wrócić. 
-O kurwa to muszę dzisiaj przyjść. A ty kuzyneczko chodź ze mną na priv.


*oczami Kate*
Zdziwiło mnie to, że Louis wziął mnie na chwilę na bok. 
-Kate? Mam takie pytanie.
-Tak?-nie wiem o co mu chodzi.
-Podoba ci się Niall?
-Nie, a co?
-Jak nie jak tak. Sorry to widać. Lecisz na niego, a on również jest tobą zainteresowany/
-No nie wiem. Nie byłabym taka pewna.
-Czyli ci się podoba?
-Szczerze, bardzo.
-Wiedziałem. Dobra chodź już.
Nie sądziłam, że on tak dobrze mnie zna. Nie widzieliśmy się bardzo dawno... Zamieniliśmy może 2 zdania i wie o mnie wszystko. A myślałam, że dobrze ukrywam emocje. 
-Kate, może przyjdziesz na dzisiejszy mecz? Pokibicujesz z Liamem.-zaproponował Niall.
-I z Zaynem.-dodał Louis.
 -Jeśli z Zaynem to chyba zrezygnuję.
-Nie no żartuję, jakoś go wygonię.-uspokoił mnie Louis.
-To w takim razie pójdę z wami. A to jakiś ważny mecz?
-Żartujesz sobie z nas?!-powiedzieli, a raczej wykrzyczeli równo chłopcy, po czym Niall dodał.-Najważniejszy w całym sezonie. Nawet mamy specjalny występ z hymnem szkoły.
-Serio?! Czemu mi nic nie powiedziałeś?-powiedział Louis.
-Bo nigdy nie mogłem cię znaleźć w szkole. 
-Czyli kto ma solówki?
-Ja i jeszcze jakiś jeden, ale nie wiadomo czy będzie, więc mogą dać je tobie.
-Niall ty śpiewasz?-zdziwiłam się.
-Tak trochę...
-A zaśpiewasz mi coś? 
-To może ja już nie przeszkadzam.-powiedział Louis i odszedł.
-Zależy co...
-Hmm... Może Ed Sheeran Little Bird?
-To całkiem fajny pomysł..-powiedział i uśmiechnął się, a potem zaczął śpiewać.
" If we take this bird in, with its broken leg,
We could nurse it, she said,
Come inside for a little lie down with me,
And if you fall asleep, it wouldn't be the worst thing.
But when I wake up, and your make up is on my shoulder,
And tell me if I lie down, would you stay now?
Let me hold ya, oh.

But if I kiss you will your mouth read this truth,
Darling how I miss you, strawberries taste how lips do,
And its not complete yet, mustn't get our feet wet,
Cause that leads to regret, diving in too soon,
And I'll owe it all to you, oh, my little bird.
My little bird.

If we take a walk out, in the morning dew,
We can lay down, so I'm next to you,
Come inside for a little home made tea,
And if you fall asleep, then at least your next to me,
And if I wake up, say its late love, get back to sleep,
I'm covered by nature and I'm safe now,
Underneath this oak tree, with you beside me.

But if I kiss you will your mouth read this truth,
Darling how I miss you, strawberries taste how lips do,
And its not complete yet, mustn't get our feet wet,
Cause that leads to regret, diving in too soon,
And I'll owe it all to you, oh, my little bird.
My little bird,
My little bird,
My little bird.

And of all these things I'm sure of, I'm not quite certain of your love,
You make me scream, and then I made you cry,
When I left that little bird with its broken leg to die.

But if I kiss you will your mouth read this truth,
Darling how I miss you, strawberries taste how lips do,
And its not complete yet, mustn't get our feet wet,
Cause that leads to regret, diving in too soon,
But I'll owe it all to you, oh, my little bird.
My little bird, whoa oh oh oh whoaa,
My little bird,
My little bird..."

Jezu, ale on ma piękny głos. Gdy śpiewał zrobiło się widowisko i wszyscy bili brawa, a dziewczyny piszczały, nie ukrywając, że poczułam się zazdrosna. Kolejne lekcje i przerwy spędziłam z Niallem. Po lekcjach chłopak chciał odprowadzić mnie do domu, niestety nie mogłam narazić nas na spotkanie z Harrym, gdyż on jest nieobliczalny i powiedziałam, że spotkamy się na meczu. Na szczęście nie poszłam z Niallem, bo zaraz za budynkiem szkoły zaczepił mnie Harry i namiętnie pocałował, nie chciałam tego, ale przycisnął mnie do ściany, a ja nie mogłam się wyrwać. Gdy w końcu przestał zaczęłam biec w stronę furtki, jednak był szybszy i mnie dogonił. 
-Puść mnie, bo chyba nie chcesz mieć problemów z Louisem!
-Nie, nie chcę. Ale powiedz mi jedno wierzysz mi czy nie?
-Nie, zostaw mnie w spokoju!-chciałam iść, ale chwycił mnie za nadgarstek.-Zostaw mnie skurwysynie! Pomocy! Louis!
-Kurwa, ile razy mam powtarzać, żebyś się od niej odpierdolił?!-wykrzyczał Louis, a za nim stał Niall, ewidentnie zdziwiony całą tą sytuacją. 
-Bo co mi zrobisz?!-powiedział wkurwiony Harry, po czym Niall zadał mu cios w nos, a ten od razu upadł.

_____________________________________________________

 W końcu nowy rozdział :) Sorry, że tak późno, ale niestety za dużo miałam do nadrabiania po tygodniu nieobecności w szkole. A teraz wróćmy do rozdziału :D BUM, BUM, BUM... Spotkanie Nialla i Harrego w końcu się odbyło.... No chyba raczej dobrze się nie skończy.... Jak sądzicie Niall kocha Kate czy dla niego to tylko dobra zabawa? A teraz ładnie proszę o komentarze, bo to bardzo motywuje <3

niedziela, 23 listopada 2014

Imagin dla Vanessa Kotlik

Vanessa była z Niallem już rok. Byli szczęśliwą parą, jednak chłopak nie miał dla niej czasu, przez co się kłócili. Dzisiaj jest ich rocznica. Vanessa chcąc sprawdzić, czy chłopak pamięta, nie powiedziała mu o tym. Wcześnie rano Niall poszedł do studia. Około godziny 10 Vanessa się obudziła i jakby nigdy nic zadzwoniła do chłopaka, w ogóle nie wspominając o dzisiejszym ważnym dniu. (V-Vanessa; N-Niall)
V- To jak kotku widzimy się dzisiaj?
N-Wiesz co sam nie wiem. Dużo pracy mam dzisiaj, nagrywamy płytę. Wrócę około 23.
V-Okey, kocham cię i będę czekać. Zrobię ci dzisiaj niespodziankę…
N-Nie mogę się doczekać. Do zobaczenia wieczorem.
„Debil, skończony debil!”-pomyślała Van. –„Lepszego chłopaka nie mogłam sobie znaleźć. Jakoś Louis, Zayn i Liam nie mają problemu, aby spotkać się z ukochanymi. Widać, że im na nich zależy, a Niall prawdę mówiąc ma na mnie wyjebane!”. Vanessa poczuła, że nie wytrzyma… Aby się opanować poszła się przejść. Mimo godzinnego spaceru była dalej zdenerwowana, miała także myśli samobójcze. Gdy przeszła obok Big Bena, olśniło ją. Gdyby skoczyła z samej góry, byłoby już po niej… Wszystkie problemy z Niallem skończyłyby się, a ona mogłaby żyć spokojna. Szybko wróciła do domu i zaczęła przygotowywać się do śmierci. Napisała Niallowi list:
„Do Nialla. Kocham Cię, ale nie jestem pewny czy ty mnie również to wszystko jest bez sensu. Nie chcę być twoim problemem. Gdy Big Ben wybije, ja już odpłynę. Do zobaczenia kiedyś tam na górze. Vanessa xx.”
Dochodziła już 23, więc wyszła, zanim Niall wrócić i pobiegła w stronę Big Bena. Gdy chłopak wrócił do domu, był zdziwiony, że jego ukochanej nie ma… Rozglądał się, gdy nagle zauważył list. Był przerażony. Dobrze wiedział, że mają dzisiaj rocznice, więc postanowił się jej oświadczyć i wymyślił na szybkiego tą akcję z nową płytą. Przez chwilę był w szoku, ale gdy się ogarnął, szybko pobiegł do samochodu. Na głównej ulicy były korki, a dochodziła powoli 24, więc wysiadł i zaczął biec. Na samej górze Big Benu zauważył postać, widział, że to Vanessa, więc przyspieszył. Gdy był na samej górze, Vanessa skoczyła, jednak ten szybko do niej podbiegł i w ostatniej chwili ją złapał, i przyciągnął do siebie. Wyrywała mu się, ale nie dała rady, gdy dziewczyna się uspokoiła chłopak sięgnął do kieszeni i wyciągnął małe, czerwone pudełeczko, w którym był pierścionek zaręczynowy. Uklęknął i rzekł:
 N-Kochanie, nawet nie wierz jak się o ciebie martwiłem. Proszę uczyń mi te zaszczyt i zostań moją narzeczoną. To jedyne o czym teraz marzę. Nie chciałem, żeby coś takiego się stało. Doskonale wiedziałem, że mamy dzisiaj rocznice i postanowiłem uczynić ją wyjątkową , i ci się oświadczyć. Dlatego miałem dzisiaj tak późno wracać. Czyli jak zgadzasz się?
V-Tak. Przepraszam za tą całą sytuację. Po tym rzuciła się na chłopaka i go przytuliła, a po chwili ich usta się złączyły.


__________________________________________________

Na prośbę Vanessy napisałam tego imagina, jeśli ktoś również chciałby abym mu napisała coś podobnego, niech pisze w komentarzu lub na priv, jutro albo we wtorek dodam kolejny rozdział :) 

piątek, 21 listopada 2014

Rozdział V

*oczami Kate*
-Louis, kto to był i czemu tak na niego naskoczyłeś?-zapytałam zdziwiona zaistniałą przed chwilą sytuacją.
-Harry Styles... Największy skurwysyn w całym Londynie.
-Możesz trochę jaśniej...
-On... Zgwałcił jego dziewczynę...-wtrącił się Zayn.
-To powinieneś założyć z nim klub zboczeńców.-zażartowałam, chociaż po chwili tego pożałowałam.
-Dla ciebie to jest takie kurwa śmieszne?!-wkurwił się Lou.
-Przepraszam, myślałam, że to nie tak na serio...
-Spoko... Ja też nie powinienem wybuchać.-powiedzieć Tommo i mnie przytulił.-Pamiętaj tylko jedno, że musisz na niego uważać.
-Dobra, zapamiętam. Ejj mam takie pytanie...
-Tak?
-Kiedy będzie mój pierwszy dzień w szkole?-szczerze nie mogłam się doczekać tych wszystkich angielskich przystojniaków, oczywiście żartuję, wcale nie mam ochoty iść do nowej szkoły.
-Jutro.-powiedział Lou.
-Co?! Jutro?! To czemu dzisiaj poszliśmy na imprezę?
-Dlatego, że moja i twoja przyszła klasa mamy pierwszą lekcję o 10.
-To trochę mnie uspokoiłeś, bo jakbym miała wstać o 6.30 po takiej nocy, to bym raczej rady nie dała.-powiedziałam i zaczęliśmy się śmiać.-Może chodźmy już?
-Tak, tak. To nara chłopaki.

*oczami Louisa*
Zayn chyba zarywa do Kate, ale ja mu na to nie pozwolę... Wiem jaki on jest. Niech sobie znajdzie jakiegoś słodkiego chłopaka ze szkoły, a nie Malika albo co gorsza Stylesa.
Gdy weszliśmy do domu, moi rodzice siedzieli przy stole w jadalni. Ups, czyli mamy kłopoty...
-O której to się do domu wraca, co?!-wykrzyczał ojciec.
-Jestem dorosły, mogę wracać o której chcę.-odpyskowałem.
-To że ty tak wracasz to nic, jesteśmy do tego przyzwyczajeni, ale jeszcze wplątujesz w to Kate.-początek kazania ojca się zaczął. Ale super...
-Chciałem, żeby kogoś poznała!
-Ciociu, wujku to nie jest Louisa wina. Wcale nie musiałam się zgadzać na jego propozycję i to ja zdecydowałam czy zostanę w domu czy pójdę z nim.-broniła mnie Kate, ale to tylko pogorszyło sytuację.
-Jak nie jest, jak jest?! Co, już kuzynkę ustawiłeś, żeby ci dupy broniła?-ojciec jak zawsze ma ból dupy, gdy pójdę na imprezę.
-Mamy jutro na 10 do szkoły, nie zaśpimy.-podawałem przeróżne argumenty, ale nie pomagało.
-Tak, tak wstaniemy.-potwierdziła Kate.
-To w takim razie do łóżka.-powiedział dużo łagodniej ojciec.

*oczami Kate*
To chyba trochę przeze mnie Louis wpadł, bo gdybym nie poszła pewnie by nie zrobili mu afery. Z opowiadań mojej mamy to Lou nie jest taki grzeczny na jakiego wygląda. No właśnie z opowiadań mamy, których już nigdy nie usłyszę... Gdy o tym pomyślałam od razu łza spłynęła mi po policzku. Miałam ochotę sięgnąć po żyletkę, ale nie chcę mieć więcej problemów. Pewnie media już huczą, że uciekłam od problemów. Jutro po szkole zadzwonię do Connora i Emmy, pewnie się martwią. Dobra to koniec przemyśleń... Czas spać. 
Gdy powoli zasypiałam, ktoś rzucił kamieniem w moje okno. Przestraszyłam się. Bałam się wyglądnąć, kto dobija się do mojego pokoju, ale ciekawość wygrała. Wyglądnęłam lekko za firankę, ale nikogo nie zauważyłam, więc otworzyłam okno na roścież i wychyliłam się.
-Kate, to ty?-usłyszałam cichy głos ze specyficzną chrypką, od razu wiedziałam kto to, Harry gwałciciel Styles.
-Nie, Louis.
-Dobrze, że to ty, bo myślałem, że w złe okno trafiłem.
-Ty masz jeszcze czelność przychodzić tutaj, bo tym co zrobiłeś jednemu z członków mojej rodziny?!
-Opowiedzieli ci tą historię... 
-No a co myślałeś, że nigdy się nie dowiem!
-Dobra nie krzycz, bo będziemy mieć przechlapane. Jeśli tu zajedziesz, wytłumaczę ci wszystko.
-Sorry, ale nie odważę się, wolę zrobić to z kimś, kogo będę kochać i nie pod przymusem.
-Proszę cię... Przestań... Zaufaj mi nic ci nie zrobię... A na pewno nie na osiedlu domków jednorodzinnych. Myślisz logicznie?
-Dobra, zejdę na 5 minut, tylko jak? Teraz z Louisem mamy przechlapane przez imprezę.
-Zeskocz, złapię cię.
-Cię chyba pojebało?!
-Obiecuję, że nic ci się nie stanie.
-Okey...-zgodziłam się mimo strachu. Wzięłam głęboki wdech i wydech i pomyślałam "raz się żyję" i skoczyłam. Podczas skoku czułam się tak jakbym popełniała samobójstwo, czułam, że odrywam się od rzeczywistości, jednak to było zbyt piękne, żeby prawdziwe... O dziwo faktycznie mnie złapał, czym trochę bardziej mu ufam. 
-Kiedyś trochę się kumplowałem z Louisem, a z jego dziewczyną przyjaźniłem. Pewnego dnia pokłóciła się z Louisem i przyszła do mnie, żebym ją pocieszył. Przytuliłem ją troskliwie, a ona źle to odebrała i myślała, że chcę czegoś więcej, chociaż to nie była prawda. Zaczęła się rozbierać i mnie również. Nie chciałem tego, więc zaprotestowałem i kazałem jej przestać. Ona się wkurzyła i powiedziała, że gorzko tego pożałuję. Potem musiała rozmazać se makijaż i rozwalić ubrania, bo poszła do Louisa i powiedziała, że ją zgwałciłem. No a potem miałem lekkie problemy z Louisem.-opowiedział mi historię, w którą niezbyt uwierzyłam.
-Sorry, takie bajki to se wmawiaj lalunią, które zgwałciłeś!-wykrzyczałam mu to prosto w twarz. Gdy to usłyszał przycisnął mnie do ściany i namiętnie pocałował, potem do zabawy dołączyły nasze języki. Moja psychika tego nie chciała, ale ciało poddało mu się całkowicie.
-Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać.
-Serio?! Myślisz, że przeprosiny wystarczą po takim czymś?!
-Gdybyś tego nie chciała, to byś to zakończyła. Najwyraźniej ci się to podobało.
-Nie podobało! Nie chciałam tego! Dobra nie ważne, pomóż mi wrócić do domu!
-To daj klucze.
-Nie wzięłam ich. 
-Mam pomysł! Powiem ci jaki on jest, ale najpierw daj mi buziaka.
-Nie, masz w tej chwili powiedzieć mi, co mądrego wymyśliłeś!
-Jesteś chuda, więc możesz wejść przez wejście dla psa.
-Serio? Wiedziałam, że ten pomysł nie będzie zbyt mądry.-wiedziałam, że to nie ma sensu, ale co mi zostało, tylko próbować.
-Pamiętaj, zadzwoń.-palnął chłopak, gdy prawie przedostałam się do domu. Skąd miałam niby wziąć jego numer. Nagle usłyszałam kroki. Szybko się wydostałam i poszłam do kuchni nalać sobie wodę, aby mieć jakiś pretekst, czemu jestem na dole.
-Kate, co ty tu robisz?-zapytała zaspana ciocia.
-Przyszłam po wodę.-skłamałam, wypijając wodę.
-To zmykaj spać, bo nie wstaniesz do szkoły. Rano przygotuję ci potrzebne książki i zeszyty.
-Dobrze, dziękuję.-powiedziałam i pobiegłam na górę zamknąć okno, jakby ciocia tam weszła. 
Gdy wróciłam do pokoju zasnęłam momentalnie. Budzik zadzwonił mi dosłownie po 3 minutach spania. Po chwili leżenia plackiem na łóżku, usłyszałam, jak ciocia budzi Louisa, więc stwierdziłam, że czas wstawać. Wzięłam kosmetyczkę i przygotowałam sobie zestaw na dzisiaj (koszula w kratkę, czarne spodenki i vansy) i poszłam do łazienki. Na szczęście były w domu 3 łazienki i Louis nie dobijał się do niej, jak kilka lat temu na wspólnych wakacjach. Wzięłam szybki prysznic, potem zarzuciłam na siebie ciuchy, zrobiłam lekki makijaż i włosy związałam w koka. Gdy zeszłam na dół Louis już na mnie czekał. Szybko spakowałam potrzebne książki, jabłko oraz wodę i tak właściwie byłam już gotowa. 
-To co idziemy już?-zapytałam.
-Raczej jedziemy.-zażartował Louis i zaczęliśmy się śmiać. 
Poszliśmy do ślicznego granatowego fiata 500, moi rodzice mieli kupić mi takie na osiemnastkę, tylko miętowe. Po 10 minutach jazdy znaleźliśmy się pod szkołą. Wyglądała na bardzo nowoczesną, wybudowaną najwięcej 10 lat temu. Na placu szkoły zobaczyłam wielu ludzi, przeróżnych narodowości, więc sądzę, że ludzie są tu bardzo tolerancyjni. 
-Louis, zaprowadzisz mnie na pierwszą lekcję? A i do jakiej klasy będę chodzić?
-Pierwsze piętro, sala 16. Będziesz chodzić do klasy 2c. Jest tam kilku miłych chłopaków, więc nie masz się o co martwić.
-Bardziej wolę się zaprzyjaźnić z dziewczynami.

Gdy szukałam klasy, podszedł do mnie niewysoki blondyn, z niesamowitą głębią w niebieskich oczach, w które się wpatrywałam, jakbym nigdy oczu nie widziała. Gdy zorientowałam się, że patrzy mi prosto w oczy, skierowałam wzrok gdzie indziej.
-Miło mi, Niall... je... jestem.
-Ja Kate. Również mi...miło.
-Niech zgadnę nowa?
-Bingo. Aż tak to widać?
-Błądziłaś po korytarzu, więc chyba trochę widać. A ja, że jestem superbohaterem, pomagam pięknym panią w potrzebie. Czego szukasz?-zaczęliśmy się śmiać.
-Szukam sali 16, podajże na pierwszy piętrze.-nie byłam pewna czy podałam dobrą klasę.
-To może zapytam tak... Jesteś w klasie 2c? 
-Tak, dokładnie. 
-To w takim razie, zapraszam za mną.
-A ty do jakiej klasy chodzisz?
-Do tej co ty.
-A tak w ogóle jaką mamy teraz lekcję, bo nie wzięłam z domu planu?
-Biologię. Jeśli chcesz możesz ze mną siedzieć, najwyżej Liam usiądzie gdzie indziej.
-Liam?
-Tak, mój przyjaciel. Skąd jesteś?
-Z Walii. 
-To co w takim razie tu robisz?
-Może kiedyś ci powiem... Aktualnie mieszkam u kuzyna, Louisa.-nawet nie zauważyłam, kiedy łza spłynęła mi po policzku.
-Przepraszam, nie chciałem.-przytulił mnie, po czym dodał.-U Tomlinsona?
-Tak, u niego. A co?
-A trochę się z nim kumpluję, chodzimy razem na SKS z piłki nożnej.
-To fajnie. Może chodźmy już do klasy.
-Okey, poczekaj na mnie przy najbliższej klasie na prawo, ja idę do toalety.
-Dobra. To do zobaczenia.

Siedziałam chwilę na ławce przed klasą, gdy pod chwili przysiadł się do mnie jakiś chłopak, nastała niezręczna cisza, po czym się odezwał.
-Hej, jesteś nowa?
-Tak, niestety. 
-Jestem Liam, a ty?-powiedział i podał mi życzliwie rękę.
-Kate.

Po jakimś czasie rozmowy podszedł do nas Niall i powiedział do Liama:
-Ejj, chłopie nie podrywaj mojej Kate.-zaśmiał się. Jego śmiech był taki słodki, taki cudowny.
-Twojej? A może ona jest moja?-zaśmiał się kolejny.-Dajmy jej zadecydować.
-Żeby było sprawiedliwie powiem, że jestem wasza.-zaczęliśmy się śmiać, a po chwili zadzwonił dzwonek. Liam usiadł obok Nialla, ale ten go "wygonił", żebym ja miała gdzie usiądź. Liam musiał usiąść w pierwszej ławce, a z tego co opowiadał mi Niall ona go szczerze nienawidzi. Miał trochę chłopak przechlapane, najgorsze, że przeze mnie.


_________________________________________________________________________


Oto kolejny rozdział :) Już pojawili się wszyscy chłopcy <3 Jak sądzicie HARRY powiedział prawdziwą historię KATE? A może wymyślił ją na poczekaniu? 
Miał być dzisiaj zwiastun, ale nie pobrałam odpowiedniego programu na laptopa, ale myślę, że w ciągu najbliższych 3 tygodni powinien być gotowy. 
A teraz zachęcam was do czytania bloga mojej koleżanki :) link poniżej: 
http://memoriessblogg.blogspot.com/
 Nie wiem czy jutro pojawi się kolejny rozdział, bo muszę przepisać lekcje z całego tygodnia.
 ŁAPCIE TUTAJ HORANA NA POCIESZENIE :D

czwartek, 20 listopada 2014

Rozdział IV

*oczami Kate* 
-No to jesteśmy.-rzekł Connor, gdy wysiedliśmy z samochodu.-Chodź.
Gdy byliśmy już na lotnisku, usłyszałam głos: Pasażerowie lotu 5, klasy A, do Londynu proszeni są na pokład.
-To chyba nasz lot.-powiedziałam lekko przerażona, gdyż bardzo boję się lotów samolotem.
-No na to wygląda.-uśmiechnął się troskliwie i objął mnie ramieniem.-Będzie dobrze.
-Dobra, chodźmy.

Gdy zaczęliśmy lecieć, łzy napływały mi do oczu, próbowałam je powstrzymać... Byłam tak przestraszona, że nie kontrolowałam swojego ciała i wtuliłam się w tors chłopaka, poczułam, że jego serce szybciej bije. Nagle zaczęłam się trząść ze strachu, gdy Connor to zauważył pocałował mnie czule w czoło. 

Dalej nurtuje mnie to, że zmienił się o 180 stopni. W sumie to dobrze, że tak się stało... ale nie rozumiem dlaczego... Normalnie w czasie tego wypadku, szpitala miałby już kilka dziewczyn... Szczerze, jakby był taki od początku naszej znajomości to pewnie byłabym w nim szaleńczo zakochana... Bo nie dość, że przystojny to jeszcze inteligentny, czuły, wrażliwy, pomocny... Taki chłopak to skarb... Ale po jego wcześniejszym zachowaniu nie mogę mieć 100% pewności, że taki będzie cały czas, przecież zawsze mógłby wrócić do starego siebie i znów tak traktować dziewczyny.

-Ejj, mała obudź się... Już jesteśmy w Londynie...-usłyszałam jakiś głos.
-Dobra, już wstaję.
-Szybko, bo do twojej cioci mamy trochę kilometrów...
-Okey.
<wychodzenie z samolotu, zabranie walizek, zarezerwowanie biletu na powrót Connora, pójście do samochodu, załatwionego przez przyjaciele Connora>

Gdy jechaliśmy do cioci Amy, panowała niezręczna cisza... Każdy zatonął w swoich myślach... Po jakiejś godzince znaleźliśmy się na miejscu. Connor wziął moje walizki, a ja stałam przed bramą wejściową. Po chwili Connor rzekł:
-Muszę ci coś powiedzieć, ale najpierw...-nie skończył i namiętnie mnie pocałował, nie wiem kiedy, ale po chwili doszedł język, a po pocałunku dodał.-Pamiętaj, że zawsze cię kochałem, kocham i będę kochać do końca moich dni i jeszcze dłużej.
Po tym mnie przytulił i poszedł do samochodu. Zdziwiona tym całym zdarzeniem, dałam radę tylko mu pomachać... Gdy nie widziałam już samochodu, wzięłam walizki i ruszyłam w kierunku domu. 

Od razu na wejściu ciocia zaczęła temat Connora.
-Kochana, a co to był za chłopak? Czemu cioci nic nie powiedziałaś?
-Ciociu, to nie był mój chłopak, bo nawet go nie mam, to tylko przyjaciel, który pomógł mi w tej całej sytuacji.
-Szczerze, nie wyglądał na przyjaciela.
-No wiem, to mogło tak wyglądać, ale to dlatego, że on przed chwilą wyznał mi swoje uczucia. Wiedziałam, że coś z najbliższym czasie się wydarzy, bo on zawsze miał przedmiotowe podejście do kobiet, jak miał dziewczynę tydzień, to wszyscy byli w szoku, a ostatnio nagle się zmienił. Stał się czuły, troskliwy wobec mnie i bardzo mi pomagał. Owszem przyjaźniliśmy się, ale on ani razu nie wspomniał o swojej nowej "zdobyczy".
-Rozumiem. Ale może tak traktował kobiety, gdyż nie mógł mieć ciebie.
-Możliwe. Jestem zmęczona, zaprowadzisz mnie do swojego pokoju?
-Jasne. Louis pomóż kuzynce z walizkami!-zawołała go, a on po chwili zszedł i zabrał 2 walizki na górę, podążyłam za nim z małą torbą z kosmetykami. 

Gdy byliśmy u mnie w pokoju, Louis rozsiadł się na łóżku i zapytał:
-Słyszałem twoją rozmowę z mamą i szczerze, ten pocałunek nie wyglądał na przyjacielski.
-Wiem, ale tak jakoś wyszło. 
-Może chcesz iść dzisiaj ze mną i moimi kumplami na imprezę?
-W sumie to chwila rozrywki trochę mi się przyda.
-Zaraz przyjdzie tu Zayn, więc już poznasz jednego z naszych towarzyszów wieczorem.
-Z chęcią go poznam.-uśmiechnęłam się, a po chwili usłyszeliśmy dzwonek.
-To pewnie on.-powiedział Louis i poszedł otworzyć.

Po chwili wrócili i przystojny, bardzo wytatuowany Mulat i powiedział:
-Kogo moje piękne oczy widzą, miło mi Zayn.-faktycznie miał piękne oczy.
-Kate, mi również miło.
-Idziesz z nami dzisiaj na imprezę?
-Tak, wybieram się z wami.
-Zobaczysz, jak bawią się ludzie w Londynie.-powiedział, objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. 
-Nie pozwalaj sobie.-zdziwiony moimi słowami, automatycznie mnie póścił.- O której idziemy do tego klubu?
-Za jakąś godzinkę.-odpowiedział Louis.
-To w takim razie możecie wyjść, bo chcę się wyszykować.-posłuchali mojej prośby i wyszli.

Nie wiedziałam w co się ubrać... W końcu zdecydowałam się na krótką, czarną sukienkę i szpilki. Potem poszłam się umalować... Gdzie znowu miałam problem... Ale po jakimś czasie umalowałam się delikatnie, trochę tuszu na rzęsy i lekkie różowe usta, a końcówki włosów podkręciłam lokówką. Po chwili usłyszałam wołanie Louisa: "Kate czekamy na dole".  Szybko się pozbierałam i zeszłam na dół. Zauważyłam, że znajomi Louisa patrzą się na moje kształty, co trochę mnie wkurzyło, bo nie odrywali ode mnie wzroku. 
-To może w takim razie chodźmy, skoro wszyscy są gotowi.-nie usłyszałam odpowiedzi, wszyscy byli skupieni na "obczajaniu mnie". -Idziemy już?!-powiedziałam dużo głośniej.
-Tak, tak.- Louis zerwał się po chwili.
Po 15 minutach maszerowania byliśmy na miejscu. Nie powalało jakoś. Wszyscy zaczęli tańczyć oprócz mnie i Zayna, który zaczął się do mnie przywalać, nie podobało mi się to zbytnio. Po chwili stwierdziłam, że muszę się przewietrzyć, Zayn chciał iść ze mną, ale stanowczo mu zabroniłam. Zrobiło się bardzo zimno... Zaczęłam żałować, że nie ubrałam żadnego żakietu. Oparłam się o ścianę, wyciągnęłam telefon i weszłam na instagrama. Nawet nie zauważyłam, że jakiś chłopak podszedł do mnie i patrzył w ekran mojego telefonu. Był przystojny, cały wytatuowany i na głowie miał słodkie loczki. Gdy zauważył, że się na niego patrzę, powiedział:
-Nie jest ci zimno? Może dać ci bluzę?-jego głos był taki piękny, miał specyficzną chrypkę.
-Trochę jest, ale nie trzeba.-mimo moich potwierdzeń, dał mi bluzę.
-Zauważyłem cię już w klubie, ale nie miałem odwagi podejść, bo chyba siedziałaś z chłopakiem.
-Serio, z chłopakiem?! To nachlany kumpel mojego kuzyna, który cały czas się do mnie klei.
-To może i dobrze, bo Zayn nie jest dobrym kandydatem na chłopaka.
-Czemu?-zdziwiło mnie to co powiedział, skąd oni się znali?
-Może kiedyś ci opowiem. Ejj, mogłabyś pożyczyć na momencik telefon.
-Tak, jasne.-powiedziałam i podałam mu telefon.
-Oddaję.-powiedział i po chwili wyszedł Louis.
-Styles, co ty tu robisz?-powiedział, najwyraźniej wkurwiony.
-Ciebie mogę zapytać się o to samo.-odpowiedział równie wkurwiony Styles, z tego co pamiętam.
-Masz odpierdolić się od mojej kuzynki, bo gorzko tego pożałujesz!-wykrzyczał mu prosto w twarz i plunął pod nogi.
-Ty jesteś jego kuzynką?!-zapytał zszokowany Styles.
-Tak, a co?-powiedziałam.
-Kate, chodź do domu.-powiedział Lou, a ja posłuchałam się go, bo wiedziałam, że jeśli tu zostanę to dalsza zabawa może się źle skończyć.


______________________________________________________


Oto kolejny rozdział :) Nie wiem czy jutro pojawi się rozdział, bo może będę pracować nad zwiastunem, a i nie wiem czy kary nie dostanę, bo zaczęłam złe oceny łapać :D. Dzisiaj to chyba na tyle. Aaa przepraszam was, że Niall i Liam jeszcze się nie pojawili, ale pod koniec nie wiedziałam już co pisać, a co dopiero opisywać jeszcze spotkania z Niallem, Liamem, rozmowę z przyjaciółką i wgl. Więc musicie poczekać do jutra, lub do soboty jeśli czekać na Nialla. 

środa, 19 listopada 2014

Rozdział III

*oczami Kate*
-Kate, mam ten numer!-powiedział uradowany Connor.
Nie odpowiedziałam mu, jednym słowem byłam bezsilna. 
-Kate, niech zgadnę... Telewizja, wiadomości, mówili o tobie.
-Bingo!-potwierdziłam jego przypuszczenia wkurzona.-Wiedziałam, byłam w 100% pewna, że te chuje z telewizji będą wymyślać bzdury o mnie i mojej rodzinie!
-Przecież wiesz jaka jest telewizja i mogłaś się domyślić, że będzie huczeć od plotek na twój temat... Może dzwoń do swojej ciotki...-zaproponował.
-Okey, poddaj mi numer.-zgodziłam się i sięgnęłam po telefon.
-"+44672890482". Masz wszystko?
-Tak, nie wiem czy powinnam dzwonić.
-Kate, być może to twoja jedyna szansa na odlezienie się w obecnej sytuacji.-powiedział,a ja przyłożyłam telefon do ucha.

-Hallo, czy mam przyjemność z Amy Tomlinson?
-Tak, a co?-po jej słowach miałam ochotę się rozłączyć, ale popatrzyłam na Connora i stwierdziłam, że nie mogę tego zrobić.
-Nie wiem, czy pani mnie pamięta, ale jestem córką twojej siostry-Olivii.
-Jakbym mogła zapomnieć?! W jakiej sprawie dzwonisz? 
-Moi rodzice kilka dni temu zginęli w wypadku i... nie mam co ze sobą zrobić...
-Rozumiem. Chcesz, żebyśmy ci pomogli?
-Tak, ponieważ nie znam nikogo oprócz was z naszej rodziny.
-Okey, możesz mieszkać u nas. Tylko co z domem twoich rodziców?
-Moi przyjaciele wszystkim się zajmą, gdy kupią mi nowy dom i go urządzą, wrócę do Warszawy, ale teraz nie mam  ochoty mieszkać u mnie w domu, wszystko za bardzo przypomina mi rodziców.-wytłumaczyłam cioci.
-Okey, więc rezerwuj bilety i daj mi znać, kiedy masz zamiar przyjechać.-powiedziała i rozłączyła się.


*oczami Amy*
-Louis i David, zejdźcie na dół proszę. Muszę wam coś powiedzieć.
-Coś się stało mamo?-powiedział Lou.
-Nie, nic. Pamiętacie moją siostrzenice, Kate?
-Tak, a co?-powiedzieli równocześnie.
-Będzie u nas jakiś czas mieszkać. Mam nadzieję, Louis, że się nią zaopiekujesz, nie tylko u nas w domu, ale także w szkole.
-Jasne, nie ma problemu. Ale czemu będzie tu mieszkać?-zapytał zaciekawiony.
-Bo...Yyy...-nie wiedziałam jak to ubrać w słowa, gdyż bardzo lubił Mike'a i Olivię.- No... Mike i Olivia... Mieli wypadek, gdy byli w delegacji...
-Serio?!-wykrzyknęli znów równocześnie.
-Niestety tak... Mam nadzieję, że Kate będzie czuła się tu dobrze i żaden z twoich kolegów nie będzie się do niej dobierał, jasne Louis?
-Tak, tak mamo. Ale lepiej powiedz to moim kolegom, nie mnie.


*oczami Kate*
-Connor, musisz iść do lekarza i powiedzieć, że chcę z nim porozmawiać.
-Okey, zaraz wracam.-powiedział i wyszedł.
Po kilku minutach przyszedł z lekarzem.
-Panie doktorze... Bo ja... Wyjeżdżam do rodziny... Muszę pojechać w ciągu najbliższych 3 dni.
-Przykro mi Kate, nie możesz pojechać, bo jeszcze sobie coś zrobisz.
-Obiecuję, że nie! Nie mam takich zamiarów, właśnie chcę pojechać tam, aby zapomnieć o tym wszystkim...
-Okey, niech ci będzie, ale będziemy co jakiś czas do ciebie dzwonić. Możesz się pakować i za 30 minut przyjdź po wypis.
Gdy tylko zauważyłam, że drzwi są zamknięte, rzuciłam się na Connora i z całej siły go przytuliłam, a potem pocałowałam w usta.


*oczami Connora*
Nie wierzę, Kate, Kate Brown mnie przytuliła i na dodatek pocałowała! Szczerze, nie spodziewałem się tego po niej, myślałem, że nigdy tego nie zrobi. Tak między nami... Kocham ją, naprawdę... Jest całym moim światem... Dlatego jej tak pomagam... Tylko ona wyjeżdża do wielkiego miasta, gdzie są tłumy dużo przystojniejszych facetów... Pewnie nie jeden kumpel tego Louisa będzie się do niej dobierać... Albo gorzej rozkochać ją w sobie... Nie powiem jej tego... Nie wiem, co sobie wtedy pomyśli... Przecież wie, jakie mam podejście do dziewczyn... Zaliczałem i rzucałem... Pewnie dlatego nigdy się do siebie nie zbliżyliśmy... Ona jest piękna, mądra, dobra i inteligentna, a ja... jestem SKOŃCZONYM DUPKIEM, który zdobywa dziewczynę, zalicza i rzuca... 


*oczami Kate*
Trochę przykro mi, że zostawię przyjaciół, a w szczególności Connora, który się bardzo o mnie troszczył, gdy innych nie było. Szkoda, że nie mógłby pojechać razem ze mną... Takie wsparcie bardzo by mi się przydało... Zastanawia mnie najbardziej to, że nie przyszedł tu z żadną dziewczyną, bo ciągle przedstawiał nam jakieś... Hmm chyba się go o to zapytam...
-Connor, a ty nie masz żadnej nowej dziewczyny?
-Nie, nie mam... A co?
-A nic... Bo to bardzo dziwne jak na ciebie...
-Wiem, ale zrozumiałem, że nie mogę traktować, tak dziewczyn jak robiłem to dotychczas...
-Miła zmiana...- uśmiechnęłam się i zabrałam za pakowanie...
Po kilkunastu minutach byłam już gotowa do wyjścia.
-Connor, idź do samochodu, a ja pójdę do lekarza i zaraz przyjdę.
-Okey.

Gdy poszedł w kierunku wyjścia, skierowałam się do gabinetu lekarza, zauważyłam, że ktoś tam jest, więc zostałam na korytarzu. Usłyszałam, jak ktoś mówił: Ona nie jest gotowa, żeby stąd wyjść, nie rozumiesz, że będzie kilometry stąd i nie będziemy mogli jej pomóc... Skąd wiesz, że to tylko pretekst, żeby wrócić do domu i popełnić samobójstwo...
Po chwili z gabinetu wyszedł jakiś pielęgniarz czy coś... Więc weszłam...
-Panie doktorze, przyszłam po wypis.
-Kate, naprawdę bardzo mi przykro, ale nie możemy cię wypisać w ciągu najbliższych kilku tygodni.
-Co?! Chyba cię pojebało! Myślisz, że sama nie poradzę sobie z wyjściem dzisiaj?! Ojj, grubo się mylisz! Do widzenia!-krzyknęłam i trzasnęłam drzwiami.
Gdy usłyszałam kroki lekarza, zaczęłam szybko biec, żeby mnie nie dogonił, bo nie miałam zamiaru dłużej tu siedzieć.
Gdy weszłam do auta, kazałam Connorowi jechać jak najszybciej. Zdziwił się ale wykonał moje polecenie. Gdy byliśmy już u mnie w domu, zapytał:
-Czemu miałem szybko jechać?
-Ten jebany lekarz od 7-boleści kazał mi siedzieć jeszcze przynajmniej 2-tygodnie w szpitalu, ja się wkurwiłam, wydarłam mu prosto w twarz, że nie mam zamiaru tam siedzieć i wybiegłam, a on poszedł za mną... 
-Okey...-powiedział bardzo zdziwiony.-Może idź się ogarnij i spakuj, a ja znajdę jakiś dobry lot.
-No dobra.-powiedziałam i podałam mu laptopa.

Stwierdziłam, że najbardziej pomoże mi gorący prysznic, więc poszłam do sypialni, żeby znaleźć jakieś wygodne rzeczy do samolotu, a potem do łazienki. Gdy poczułam gorące krople na moim ciele, od razu się uspokoiłam... Mogłabym siedzieć tak godzinę, ale usłyszałam wołanie Connora: -Kate, mam fajny lot dzisiaj o 21.00, co ty na to?
-Okey, mi pasuję.
-W takim razie kończ się stroić, dzwoń do cioci i chodź się pakować.
-Dobra, dobra spokojnie.
Szybko wyszłam spod prysznica, ubrałam się i lekko umalowałam, a włosy związałam w kucyka. Szybko zbiegłam na dół po telefon i poinformowałam ciocię, że jutro nad ranem będę i że dam jej znać, o której ma po mnie przyjechać. Connor czekał już znudzony z 2 biletami w ręku. Ejj czekajcie z 2 biletami...?
-Connor, po co ci 2 bilety?
-Chyba nie myślałaś, że zostawię cię samą... Lecę z tobą, odwiozę cię do domu ciotki i wrócę najbliższym lotem.
-Serio?! Nawet nie wiesz jak się cieszę!-powiedziałam szczęśliwa i rzuciłam się mu w ramiona.- Muszę teraz zadzwonić do cioci, żeby po mnie nie przyjeżdżała.
-Okey, czekam.
Ciocia była zdziwiona tym, że nie musi po mnie przyjeżdżać, ale przecież nie będę się jej tłumaczyć to moje życie. Zawołałam Connora, aby pomógł mi się pakować, gdy skończyliśmy była 18, a on też musiał zabrać kilka rzeczy i przydałoby się skoczyć do supermarketu, więc do sportowej torebki włożyłam telefon, pieniądze, książkę i inne potrzebne rzeczy. Po jakiś 15 minutach byliśmy pod domem Connora, kazał mi poczekać w samochodzie, bo stwierdził, że zajmie mu to 5 minut i się nie mylił. Szybko pojechaliśmy do pobliskiego marketu i wzięliśmy trochę jedzenia, teraz zostało jechać na lotnisko.



______________________________________________________________________


Ten rozdział jest wyjątkowo długi :) W kolejnym rozdziale będzie coraz więcej akcji... :) Pojawi się Harry i Zayn oraz Niall i Liam. Na pewno kilku z was zastanawiało się czemu Connor tak pomaga Kate, no teraz wiecie... Jak sądzicie Kate też czuje coś do niego? 
Teraz już nie o treści kolejnych rozdziałów. Bardzo się cieszę, gdyż blog idzie w dobrym kierunku, kilka osób informuję o rozdziałach i dostaję wiele miłych komentarzy na jego temat :). Jeśli ktoś chce być również informowany, niech napiszę swój user (twitter) w komentarzu, lub po prostu da linka do swojego facebooka. Jutro pojawi się kolejny rozdział :)  
                                                                                                                                      beznadziejna :)



wtorek, 18 listopada 2014

Rozdział II

*oczami Kate*
-Kate, otwieraj te drzwi! W tej chwili otwieraj!-krzyczał Connor, uderzając pięściami w drzwi.-Lepiej otwórz, bo zrobi to ktoś inny.
-Ciekawe kto?!
-Ja, policja, ratownicy lub ktokolwiek kto da radę wyważyć te jebane drzwi! Otwieraj kurwa! Błagam!

Szybko zadałam sobie kilka ciosów "mieczem" na drugiej ręce i obok inicjałów moich rodziców dorysowałam serduszko i otworzyłam drzwi...
-Nareszcie!-powiedział Connor, gdy nagle zobaczył plamy krwi na kafelkach.-Co ty zrobiłaś?
-To co powinnam! Pomogłam sobie! I tak nic mi nie zostało!
-Szybko, zbieraj się! Jedziemy do szpitala, zanim się wykrwawisz!
-A może właśnie o to mi chodzi?!
-Nie marudź Kate.
-Okey niech ci będzie...

Connor szybko narzucił mi swoją bluzę i wsiedliśmy do jego samochodu. Gdy znaleźliśmy się na miejscu zawahałam się, czy chcę tam wchodzić, bo jutro będą już mówić wszystkie media w całym kraju... 

-Kate, chodź.-powiedział Connor, tym razem o dziwo spokojniej.-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
-No dobrze chodźmy...

Zarejestrowałam się i po 5 minutach przyjął mnie lekarz. Stwierdził, że muszę tu trochę poleżeć, zanim wyjdą z mojej głowy te wszystkie głupie pomysły. Connor pojechał po rzeczy dla mnie, a pielęgniarka zaprowadziła mnie do 1-osobowej sali, która nie wyglądała jak normalna sala... Czułam się w niej nieswojo... Ale później zrozumiałam, czemu trafiłam właśnie tutaj... Po 30 minutach bezsensownego leżenia w łóżku przyszedł do mnie psychiatra... Opowiedziałam mu całą historię, a on tłumaczył mi, że zawsze są inne rozwiązania niż próby samobójcze i te sprawy, tak właściwie prawie go nie słuchałam... Szczerze miałam wyjebane na co mówił, chciałam tylko zobaczyć jeszcze kiedyś moich rodziców...

Chwilę po tej "fascynującej" rozmowie przyszedł Connor, przyniósł mi ciuchy, bieliznę, kosmetyki i trochę jedzenia, bo wszyscy wiedzą jakie szpitalne posiłki są "pyszne".

-Conn, co ja mam zrobić? Nie chcę mieszkać w moim domu, bo wszystko kojarzy mi się z rodzicami... A przecież nie mam nikogo bliskiego u kogo mogłabym zamieszkać... 
-Ejj, a pamiętasz tego Louisa, twojego kuzyna, co przeprowadził się do Anglii?
-No pamiętam...-nie wiedziałam zbytnio co ma na myśli.
-Jakbyś pojechała do niego na jakiś czas, to my byśmy wszystko zorganizowali, kupili ci nowy dom, zajęli przeprowadzką...
-W sumie to dobry pomysł... Ale nie mam numeru ani do niego, ani do jego rodziców...
-Twoi rodzice na pewno gdzieś mają zapisane numery do rodziny.
-Też prawda.-potwierdziłam.
-Jak jego rodzice się nazywali? Pojadę do ciebie i poszukam ich numerów.
-Amy i David.
-Okey, będę jak najszybciej.-powiedział i wyszedł..

No i znowu zostałam sama w tej sali... Nie będę ukrywać, że trochę mnie przerażała. Nagle zauważyłam, że w rogu sali jest telewizor... Tak mądra ja, siedziałam tu i się nudziłam, zamiast popatrzeć się z ekran telewizora. Sięgnęłam po pilot i włączyłam to "pudełko", bo plazmą tego raczej nazwać nie mogłam, ale zawsze to było coś. Leciałam po kanałach i natrafiłam na program informacyjny. Stwierdziłam, że nie przełączę, bo muszę jeszcze wiedzieć co dzieje się na świecie. Najpierw była prognoza pogody, a potem najnowsze wieści i padły słowa: 

"Z najnowszych wieści! Córka państwa Brown chciała popełnić samobójstwo!..."

Nie chciałam słuchać tych bzdur i wyłączyłam telewizor.




_____________________________________________________________


I oto kolejny rozdział :) Chciałabym podziękować tym co komentują, bo to naprawdę napędza do pisania. Nie wierzę, bo tak w krótkim czasie dostałam tyle miłych komentarzy, również na facebooku. Jutro powinien pojawić się kolejny rozdział :). Mam nadzieje, że chociaż kilka osób będzie na niego czekał. 
 A teraz mam dla was małą propozycję :) Moja koleżanka założyła bloga, który bardzo mi się spodobał. I chcę was zachęcić do czytania :)  http://memoriessblogg.blogspot.com/
                             
                                                                                                                     beznadziejna :) 

poniedziałek, 17 listopada 2014

Rozdział I

*oczami Kate*
Odkąd pamiętam wychowywałam się w szczęśliwej rodzinie, mimo tego, że moi rodzice często wyjeżdżali w delegację, a ja zostawałam na kilka dni z nianią. Zawsze wynagradzali mi swoją nieobecność kilkoma wspólnymi dniami, wychodziliśmy do kina na spacery...
Kilka dni temu moi rodzice znów wyjechali w sprawach służbowych, tym razem zostałam sama, bo przecież miałam już 17 lat i mogłam sobie jakoś poradzić. 
Nie miałam zbyt wielu przyjaciół, tylko swoją małą paczkę-Emmę, Belle, Brada, Connora i Trevora. Oni w zupełności mi wystarczali. 
Jutro moi rodzice wracają, nie mogę się doczekać, bo bardzo się za nimi stęskniłam. Zrobię im niespodziankę i zrobię kolacje, ogarnę w domu.

Gdy sprzątałam zadzwonił telefon, szybko zbiegłam na dół i odebrałam.
-Kate, to ty?-powiedział przyjaciel mojego taty, policjant Chris.
-Tak, coś się stało?
-Musisz przyjechać szybko na komendę. 
-Ale co się stało?
-Dowiesz się wszystkiego na miejscu. Bądź jak najszybciej.-powiedział i odłożył słuchawkę.

W głowie miałam najgorsze myśli... A jak stało się coś moim przyjaciołom, a co gorsza rodzicom?! Bella i Trevor pojechali na weekend nad jezioro, a Emma do taty... A moi rodzice w delegację.

Szybko się ogarnęłam, przebrałam, zakluczowałam drzwi i pobiegłam do samochodu.
Jechałam najszybciej jak potrafiłam, gdyby w okolicach była policja pewnie dostałabym kilka mandatów.

Gdy byłam na miejscu, trochę się zawahałam się czy chcę tam wchodzić... Ale chciałam znać prawdę, więc pobiegłam.

-Gdzie jest policjant Chris?!-krzyknęłam na wejściu.
-Ej maleńka, nie spiesz się tak...-powiedział arogancko jakiś zbok.
-Nie pozwalaj sobie.-gburowato go pouczyłam.-W tej chwili przyprowadź mi komisarza Chrisa.
-Dobra, dobra...

Po chwili przyszedł Chris. Machnął ręką, abym za nim poszła. Weszliśmy do gabinetu i się zaczęło...

-Kate, mam dla ciebie złe wieści...
-Co jakie?! Coś się stało moim rodzicom?!
-Niestety... zgadłaś. Musisz zindentyfikować zwłoki. Wiem, że to twoi rodzice, ale ty musisz to potwierdzić.
-Dobrze, więc miejmy to za sobą.

Weszłam do wielkiego pomieszczenia... na środku stało takie jakby łóżko, a na nim leżeli moi rodzice... Podeszłam bliżej...
-Tak to oni, Chris. Mogę już stąd iść? Proszę...
-Okey, chodźmy...

-Chris, opowiedz mi co się stało.
-Chcieli ci zrobić niespodziankę i wrócić wcześniej, wiedziałem o tym. Mieli być już w domu wczoraj, dzwoniłem do nich, ale nie odpowiadali... Nagle zadzwonili do nas turyści i poinformowali nas o wypadku na autostradzie. Miałem złe przeczucia, czułem, że to oni... I się nie myliłem. Wjechali w drzewo...
-Co ja mam teraz zrobić? Mam tylko siebie...
-Pomogę ci, przyjdę do ciebie jutro rano, dobrze?
-Okey.-pokiwałam głową na znak, że rozumiem i wyszłam.

Gdy tylko wsiadłam do samochodu zalałam się łzami... Co ja teraz zrobię... Przecież Chris i przyjaciele nie zastąpią mi rodziców. Odpaliłam silnik i ruszyłam, nie patrzyłam czy jadę przepisowo, chciałam jak najszybciej być w domu i się uspokoić.

Stwierdziłam, że dzisiaj nie mam siły myśleć o tym wszystkim. Zadzwoniłam do Connora i poprosiłam go, żeby do mnie przyjechał. Szybko zamówiłam pizzę w ulubionej knajpce Connora i poszłam poprawić make-up, bo cała się rozmazałam. Usłyszałam dzwonek do drzwi, zbiegłam na dół i odebrałam jedzenie, teraz tylko brakuje Connora. Odłożyłam jedzenie i cole na stoliku w salonie. I po chwili wszedł do domu Connor, jak zawsze bez pukania.

-Co tam Kate?
-Aaa... dobrze.
-Widzę, że kłamiesz moja droga, lepiej przyznaj się bez bicia.
-Yyy chodźmy jeść, bo zaraz wszystko wystygnie.
-Ahh chyba nigdy się nie zmienisz... Cały czas ta sama Kate... Gdy nie chce o czymś rozmawiać zmienia temat... -gdy usłyszałam te słowa zrobiłam się czerwona-Może włączysz telewizor?-po chwili dodał.
-Okey.

Był włączony program informacyjny. I nagle usłyszałam słowa:
"Wczoraj w wypadku zginęło małżeństwo cenionych inżynierów Brown. Wypadek zdarzył się na pobliskiej autostradzie, Brownowie walnęli w drzewo. W najbliższym czasie spróbujemy skontaktować się z ich córką i dowiedzieć się szczegółów."

Po tym pobiegłam do łazienki, a Connor przez chwilę siedział zszokowany, po czym usłyszałam jego kroki. Nie wiedziałam co zrobić... Jedyne co przyszło mi na myśl to... żyletka.
Wzięłam do ręki ten "przyrząd tortur" i wycięłam sobie inicjały moich rodziców, O-Olivia i M-Mike.






Oto pierwszy rozdział :) Nie wiem czy ktoś będzie czytać tego bloga, ale wiem, że robię to co kocham i to jest to. Chciałabym, aby pod tym postem pojawił się chociaż 1 komentarz, bo to napędza do działania. Aktualnie jestem chora, więc rozdziały będą pojawiać się codziennie :) Miłego dnia :) 
                                                                                                                                beznadziejna :)

niedziela, 16 listopada 2014

Bohaterowie

Kate Brown



Louis Tomlinson


Harry Styles


Niall Horan


Liam Payne


Zayn Malik


Emma Cyrus


i inni :)

beznadziejna

Prolog

"Czy można być zakochanym w dwóch osobach naraz? Zawsze sądziłam, że nie... Aż do teraz gdy sama jestem w takim stanie... Jeden z nich poukładany, drugi arogancki i pewny siebie... Co się stanie gdy dowiedzą się o sobie? Czy po wypadku rodziców żyletka będzie moim jedynym przyjacielem?"
                                                                                                                                            ~Kate
Kto pomoże Kate w trudnej sytuacji?
Kto będzie chciał jej zniszczyć życie?
Kto stanie jej do drodze do szczęścia?
Kto odmieni całe jej życie?
Kto będzie zdolny do morderstwa?
Kto ucieknie przed złem?

Aby się tego dowiedzieć czytajcie tego bloga :)
                                         
                                                                                                                                      beznadziejna :)