poniedziałek, 17 listopada 2014

Rozdział I

*oczami Kate*
Odkąd pamiętam wychowywałam się w szczęśliwej rodzinie, mimo tego, że moi rodzice często wyjeżdżali w delegację, a ja zostawałam na kilka dni z nianią. Zawsze wynagradzali mi swoją nieobecność kilkoma wspólnymi dniami, wychodziliśmy do kina na spacery...
Kilka dni temu moi rodzice znów wyjechali w sprawach służbowych, tym razem zostałam sama, bo przecież miałam już 17 lat i mogłam sobie jakoś poradzić. 
Nie miałam zbyt wielu przyjaciół, tylko swoją małą paczkę-Emmę, Belle, Brada, Connora i Trevora. Oni w zupełności mi wystarczali. 
Jutro moi rodzice wracają, nie mogę się doczekać, bo bardzo się za nimi stęskniłam. Zrobię im niespodziankę i zrobię kolacje, ogarnę w domu.

Gdy sprzątałam zadzwonił telefon, szybko zbiegłam na dół i odebrałam.
-Kate, to ty?-powiedział przyjaciel mojego taty, policjant Chris.
-Tak, coś się stało?
-Musisz przyjechać szybko na komendę. 
-Ale co się stało?
-Dowiesz się wszystkiego na miejscu. Bądź jak najszybciej.-powiedział i odłożył słuchawkę.

W głowie miałam najgorsze myśli... A jak stało się coś moim przyjaciołom, a co gorsza rodzicom?! Bella i Trevor pojechali na weekend nad jezioro, a Emma do taty... A moi rodzice w delegację.

Szybko się ogarnęłam, przebrałam, zakluczowałam drzwi i pobiegłam do samochodu.
Jechałam najszybciej jak potrafiłam, gdyby w okolicach była policja pewnie dostałabym kilka mandatów.

Gdy byłam na miejscu, trochę się zawahałam się czy chcę tam wchodzić... Ale chciałam znać prawdę, więc pobiegłam.

-Gdzie jest policjant Chris?!-krzyknęłam na wejściu.
-Ej maleńka, nie spiesz się tak...-powiedział arogancko jakiś zbok.
-Nie pozwalaj sobie.-gburowato go pouczyłam.-W tej chwili przyprowadź mi komisarza Chrisa.
-Dobra, dobra...

Po chwili przyszedł Chris. Machnął ręką, abym za nim poszła. Weszliśmy do gabinetu i się zaczęło...

-Kate, mam dla ciebie złe wieści...
-Co jakie?! Coś się stało moim rodzicom?!
-Niestety... zgadłaś. Musisz zindentyfikować zwłoki. Wiem, że to twoi rodzice, ale ty musisz to potwierdzić.
-Dobrze, więc miejmy to za sobą.

Weszłam do wielkiego pomieszczenia... na środku stało takie jakby łóżko, a na nim leżeli moi rodzice... Podeszłam bliżej...
-Tak to oni, Chris. Mogę już stąd iść? Proszę...
-Okey, chodźmy...

-Chris, opowiedz mi co się stało.
-Chcieli ci zrobić niespodziankę i wrócić wcześniej, wiedziałem o tym. Mieli być już w domu wczoraj, dzwoniłem do nich, ale nie odpowiadali... Nagle zadzwonili do nas turyści i poinformowali nas o wypadku na autostradzie. Miałem złe przeczucia, czułem, że to oni... I się nie myliłem. Wjechali w drzewo...
-Co ja mam teraz zrobić? Mam tylko siebie...
-Pomogę ci, przyjdę do ciebie jutro rano, dobrze?
-Okey.-pokiwałam głową na znak, że rozumiem i wyszłam.

Gdy tylko wsiadłam do samochodu zalałam się łzami... Co ja teraz zrobię... Przecież Chris i przyjaciele nie zastąpią mi rodziców. Odpaliłam silnik i ruszyłam, nie patrzyłam czy jadę przepisowo, chciałam jak najszybciej być w domu i się uspokoić.

Stwierdziłam, że dzisiaj nie mam siły myśleć o tym wszystkim. Zadzwoniłam do Connora i poprosiłam go, żeby do mnie przyjechał. Szybko zamówiłam pizzę w ulubionej knajpce Connora i poszłam poprawić make-up, bo cała się rozmazałam. Usłyszałam dzwonek do drzwi, zbiegłam na dół i odebrałam jedzenie, teraz tylko brakuje Connora. Odłożyłam jedzenie i cole na stoliku w salonie. I po chwili wszedł do domu Connor, jak zawsze bez pukania.

-Co tam Kate?
-Aaa... dobrze.
-Widzę, że kłamiesz moja droga, lepiej przyznaj się bez bicia.
-Yyy chodźmy jeść, bo zaraz wszystko wystygnie.
-Ahh chyba nigdy się nie zmienisz... Cały czas ta sama Kate... Gdy nie chce o czymś rozmawiać zmienia temat... -gdy usłyszałam te słowa zrobiłam się czerwona-Może włączysz telewizor?-po chwili dodał.
-Okey.

Był włączony program informacyjny. I nagle usłyszałam słowa:
"Wczoraj w wypadku zginęło małżeństwo cenionych inżynierów Brown. Wypadek zdarzył się na pobliskiej autostradzie, Brownowie walnęli w drzewo. W najbliższym czasie spróbujemy skontaktować się z ich córką i dowiedzieć się szczegółów."

Po tym pobiegłam do łazienki, a Connor przez chwilę siedział zszokowany, po czym usłyszałam jego kroki. Nie wiedziałam co zrobić... Jedyne co przyszło mi na myśl to... żyletka.
Wzięłam do ręki ten "przyrząd tortur" i wycięłam sobie inicjały moich rodziców, O-Olivia i M-Mike.






Oto pierwszy rozdział :) Nie wiem czy ktoś będzie czytać tego bloga, ale wiem, że robię to co kocham i to jest to. Chciałabym, aby pod tym postem pojawił się chociaż 1 komentarz, bo to napędza do działania. Aktualnie jestem chora, więc rozdziały będą pojawiać się codziennie :) Miłego dnia :) 
                                                                                                                                beznadziejna :)

4 komentarze:

  1. Bardzo ciekawie się zapowiada będe czytać :*
    http://memoriessblogg.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskie <3 zapraszam do siebie:
    http://louis-ff-one-direction-xx.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie się zapowiada. Ciekawa jestem jak to wszystko rozwiniesz. Czekam na kolejne części :*

    ~Natalia.

    OdpowiedzUsuń
  4. ciekawy rozdział czekam na rozdział 2!!!
    Pozdrawiam i życzę weny :***

    OdpowiedzUsuń